Deadline na szczęście
Poznajcie Ewę. Ewa to przedstawicielka młodych (bo jeszcze przed 30-stką) kobiet, których całym życiem jest... praca. Nie mąż, nie rodzina, nie dzieci, nie hobby, pasje, niespełnianie marzeń, ale praca. I to nie byle jaka praca, bo Ewa jest menadżerem w świetnej korporacji. Nasza główna bohaterka jest korposzczurem, mówiąc językiem potocznym. Do firmy przychodzi przed czasem, a wychodzi po godzinach. Jest surowa dla swoich pracowników i nie daje im żadnej taryfy ulgowej. Pracoholiczka i perfekcjonistka w jednym. Jak odbija się to na jej życiu prywatnym? Z mężem właściwie się nie widuje. Oboje pracują do późna, jedzą wspólnie kolację i idą spać, bo są zbyt wykończeni. Ewentualnie pracują jeszcze w domu. Życie towarzyskie? Poza firmą Ewa z nikim się nie spotyka, a i tam nie nawiązuje żadnych bliższych relacji.
Jej mąż funkcjonował w zupełnie innych godzinach, zwykle się mijali, ale nie narzekała z tego powodu. Prawdę mówiąc, nawet jej to odpowiadało. Jej życie, jego życie i jakiś tam wspólny kawałeczek życia pośrodku. Wystarczy.
Zapytacie - co to za życie? I o to chodzi. Każdy normalny, zdrowo myślący człowiek widzi, że ta sytuacja nie jest dobra i prędzej czy później odbije się na zdrowiu Ewy. Niestety, ona tego nie zauważa. Warsztaty, szkolenia, niekończące się deadline'y... Gdzie w tym wszystkim miejsce na szczęście? Odpoczynek? Relaks?
Do czego musi dojść, aby zauważyć, że coś jest nie tak? Że nasze priorytety wymagają zmiany? Że bezustanny wyścig szczurów w korporacji nie ma sensu? Bo Ewa owszem zawsze była najlepsza, osiągnęła wiele sukcesów i może pochwalić się świetnym CV jeszcze przed 30stką, ale czy ona tak naprawdę jest szczęśliwa?
Kiedy dzwoni do niej policja i informuje o wypadku niewidzianej od lat przyjaciółki, wszystko zaczyna się sypać. Magda nie ma bliskich i prosi Ewę o opiekę nad córką, psem i chomikiem. Te istotki nieźle namieszają w życiu naszej pracoholiczki i nawet najlepsza organizacja nie pomoże w takim bałaganie.
Czy Ewa wreszcie przejrzy na oczy, że jej małżeństwo wisi na krawędzi? A ona sama tak naprawdę nie jest szczęśliwa? Że w swoim domu utrzymanym w stylu minimalistycznym, nie czuje się jak u siebie? Czy zdoła się zatrzymać i odetchnąć?
"Deadline na szczęście" jest książką, która opisuje wydarzenia bardzo aktualne. W obecnych czasach praca staje się zbyt ważną częścią naszego życia. Często przekładamy ją nad życie prywatne, rodzinę. Zapominamy, że jesteśmy tylko ludźmi i potrzebujemy odpoczynku, a pieniądze nie są najważniejsze. Ewa nawet nie miała czasu nacieszyć się wysoką pensją, bo wiecznie pracowała!
Książka przepełniona jest wyrażeniami typowymi dla wielkich korporacji i ekonomicznego świata. Już na pierwszy rzut oka widać, że autorka wie, o czym pisze. Temat trudny, ale utrzymany w ryzach powieści obyczajowej, dzięki czemu czyta się miło i przyjemnie. Wprowadzenie postaci Julki - córki przyjaciółki Ewy sprawia, że śmiejemy się wielokrotnie - dziewczynka jest przezabawna. A imiona psów? Browar i Likier? Taka mała rzecz, a uśmiech sam pojawia się na twarzy, gdy czytamy, jak dwie kobiety biegają po parku, krzycząc nazwy trunków alkoholowych. :)
Bardzo ciekawa, przyjemna opowieść, która z pewnością skłoni Was do refleksji, co w życiu jest najważniejsze i jakie miejsce w hierarchii naszych wartości powinna zajmować praca. Polecam. ;)
Moi Drodzy, "Deadline na szczęście" objęłam swoim patronatem. Napisałam również rekomendację, która pojawi się na skrzydełku książki. To mój pierwszy raz i jest co świętować. Dlatego już wkrótce będę miała dla Was do wygrania kilka egzemplarzy "Deadline na szczęście". Konkursy pewnie pojawią się na Facebooku i na Instagramie, dlatego bądźcie czujni. :)
14 komentarze
Gratuluję patronatu. ;) Książka wydaje się być ciekawa, więc może się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu. :)
OdpowiedzUsuńGratulacje! ja tej książki nie przeczytam, bo wiesz czemu, ale liczę, że osiągnie duży sukces.
OdpowiedzUsuńGratuluję ;) Książka mnie zaciekawiła :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tej książki i nie mogę się doczekać aż ją zacznę czytać, także pewnie wezmę udział w konkursie. ;-) I serdecznie gratuluję patronatu! :D
OdpowiedzUsuńGratuluje! :* A książka super! Opowiada o tym jak naprawdę teraz jest w życiu. Bardziej praca niż dom i rodzina...
OdpowiedzUsuńO kurde gratuluje, książka na pewno będzie super.
OdpowiedzUsuńGratuluję patronatu, książki nie czytałam ale twoja recenzja mnie zaciekawiła ^-^
OdpowiedzUsuńGratuluje patronatu! ❤️
OdpowiedzUsuńA książka wydaje się być świetna :)
Książka raczej nie w moim guście, chociaż kto wie może kiedyś po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńFabuła bardzo mnie zaciekawiła, z chęcią chciałabym przeczytać tę książkę w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Gratuluję patronatu! Książka wydaje się bardzo przyjemna, lubię czasem zasiąść do takiej lekkiej książki. Fabuła brzmi jak dobry scenariusz na film :)
OdpowiedzUsuń"Deadline na szczęście" czyta się lekko, ale to powieść, która może przebudzić nie jednego czytelnika. Bardzo aktualna, a jednocześnie niezwykle przyjemna w odbiorze (choćby z powodu Julki i dwóch psów!). Zdecydowanie polecamy czytać jeszcze przed deadline'ami! ;) Świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńPraca staje się zbyt ważną częścią naszego zycia, bo wyplata często jest za niska. Dlatego musimy pracowac więcej, zeby zarobic więcej. Rachunki same się nie opłaca, w dodatku wszystko jest drogie...
OdpowiedzUsuńTo jest straszne. Naprawdę.
Opis książki mnie zainteresowal. Jak dostanę wypłatę, to kupię z pewnością. Ostatnio mam ochotę na przeczytanie jakies fajnej obyczajowej ksiazki, tylko nie wiedzialam jaka. Dzieki tobie juz wiem :)
Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)