"Hashtag" był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Remigiusza Mroza. Od lat moja mama namawiała mnie, abym znalazła chwilkę i przeczytała coś tego autora, wybór miałam duży - w biblioteczce mamy znaleźć można każdą powieść Mroza. I wreszcie nadszedł dzień, w którym sięgnęłam po "Hashtag".
Teresa, w skrócie Tesa, to młoda kobieta, której życie w jednej chwili odmienił jeden SMS, a dokładniej powiadomienie o dotarciu paczki. Tajemnicza przesyłka zawiera kartkę z nadrukowanym napisem TESA, więc z pewnością nie jest to żadna pomyłka, choć kobieta nie wie, o co chodzi. Brakuje informacji o nadawcy, który jednak musi ją znać, skoro zwraca się do niej jej przezwiskiem. Na kartce znajduje się również #apsyda.
W pudełku Tesa zauważa też ametystową trupią czaszkę.
Nie mając pojęcia, co to wszystko może oznaczać, Tesa rozpoczyna w internecie poszukiwania tajemniczego hashtagu. Na Twitterze znajduje jeden tweet, który zawiera tajemnicze zdjęcie. Z pomocą męża odkrywa, że na zdjęciu uchwycono przestrzeń za uczelnią, w której studiowali jeszcze kilka lat temu. Jednak osoba, która napisała tego tweeta, jest zaginioną studentką tejże uczelni. To wszystko prowadzi do wspomnień z tamtego okresu i do wykładowcy - Krystiana Strachowskiego.
Zaintrygowana kobieta postanawia nie zawiadamiać policji, a na własną rękę dowiedzieć się, czego chce od niej osoba, która wysłała jej tę paczkę.
Wtedy przychodzi kolejna przesyłka, a mąż Tesy znika bez śladu.
Jedyną osobą, która może pomóc kobiecie, jest Strachowski.
Dwie zaginione osoby i dwa tweety. Jedna przesyłka i jeden hashtag.
Matematycznie rzecz biorąc, nie było to przesadnie skomplikowane równanie, problem polegał na tym, że suma tych rzeczy sprowadzała się z jakiegoś powodu do mnie. Nie potrafiłam jednak postawić choćby roboczej hipotezy, dlaczego tak mogło się stać.
Kolejne przesyłki, kolejne tweety, kolejne zaginione osoby. Co stało się z zaginionymi? Czemu po tylu latach pojawia się na ich kontach na Twitterze wpis z tajemniczym hashtagiem i co z tym wspólnego ma Tesa?
To, co pierwsze zwróciło moją uwagę to interesujący i oryginalny pomysł na fabułę. Wykorzystanie jednego z portali społecznościowych sprawia, że czuje się realność całej sytuacji. Każdego dnia ludzie używają hashtagów, dla osób aktywnych w sieci nie jest to nic nowego. A zastosowanie hashtagu do kierowania zachowaniem Tesy było błyskotliwym pomysłem, który bardzo mi się spodobał. Przyszło mi na myśl, że faktycznie byłby to ciekawy pomysł na zbrodnię w tak rozwiniętych technologicznie czasach, w jakich żyjemy.
Rozdziały opisujące przebieg śledztwa Tesy w sprawie hashtagu, przeplata się z rozdziałami zawierającymi historię sprzed 8 lat. Dowiadujemy się, jak wyglądało życie Tesy na studiach, kiedy to zachwyciła swoją wiedzą wykładowcę Strachowskiego. Widzimy, jak poznała swojego męża. I stopniowo czytamy o wydarzeniach, które przyczyniły się do obecnej sytuacji Tesy.
Zakończenie jest zaskakujące i choć kombinowałam, jak mogłam, to nie wpadłabym na taki motyw oraz oczywiście podejrzewałam nie tę osobę, którą powinnam.
Sprawiało to wrażenie starannie zaprojektowanego labiryntu, w którym byłam prowadzona wedle tego, co zamierzył sobie jego twórca.
Remigiusz Mróz bawi się czytelnikiem. Podsuwa mu pod nos sytuacje, które uważamy za pewnik, a mają jedynie uśpić naszą czujność, zmylić nas i udaje mu się to doskonale.
"Hashtag" przepełniony jest trudną terminologią, jednak słyszałam, że to żadna nowość dla osób, które znają książki tego autora. Profesjonalne (i często zagadkowe dla przeciętnego czytelnika) terminy dotyczą finansów, internetu oraz filozofii i właśnie te trzy dziedziny mają bardzo duże znaczenie w akcji książki.
Czy polecam? Tak. Wykorzystanie internetu to nie jedyny wątek, który mnie zaskoczył. Mróz poruszył również kwestię przyczyn samobójstw oraz feedersów, którzy mają obsesję na punkcie karmienia swoich partnerek.
Ta książka to dla mnie powiew świeżości w thrillerach, które do tej pory czytałam. Akcja rozgrywająca się w Warszawie oraz wykorzystanie znanego mi Twittera sprawia, że poczułam, jak realna jest sytuacja opisana w książce.
Może nie wciągnęła mnie książka na tyle, abym dała cztery kostki czekolady, jednak muszę docenić pomysł na fabułę, wprowadzenie w błąd czytelnika i ogólne wrażenie. Trzy kostki czekolady wędrują do "Hashtagu". Możliwe, że po tym, jak często słyszałam komplementy na temat książek Remigiusza Mroza, oczekiwałam czegoś spektakularnego, a dostałam "po prostu" naprawdę interesujący kryminał.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona.
5 komentarze
Kocham wątek internetu w książkach, filmach i serialach! Mam wrażenie, że to zasługa Black mirror :D
OdpowiedzUsuńA co do Mroza, kurczę, tyle pozytywnych opinii o tym facecie słyszałam a jeszcze nie sięgnęłam po żadną z jego książek, ale do Hashtagu przymierzam się od bardzo dawna, w końcu muszę postać twórczość autora. Jest to pierwsza recenzja tej książki jaką czytam, a już udało Ci się jeszcze bardziej zachęcić mnie do jej przeczytania. O kurczę, kiedy ja ją kupię?
Buziaczki i zapraszam na nową recenzję ♥
http://sleepwithbook.blogspot.com/2018/07/spojna-caosc-zakonczona-zima-koloru.html
Trochę mnie przeraża tempo pisania książek przez tego człowieka i nie wiem, czy to już pod grafomanię nie podpada... Ale chętnie przeczytam cokolwiek jego autorstwa, bo do tej pory nie miałam tej przyjemności :)
OdpowiedzUsuńJa do tej książki jestem przekonana, Twoja recenzja tylko to potwierdziła. Trzy kostki czekolady w tym przypadku mi wystarczą ;).
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
"Hashtag" to książka ze spokojną akcją, więc na pewno nie spodoba się tym, którzy lubią krwawą, szybką intrygę, gdzie są pościgi, wybuchy i nie wiadomo co. :D Ja lubię obie wersje, więc "Hashtag" mi się spodobał. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Czytanie Naszym Życiem
Z Mrozem jest różnie. Czasami mam przesyt jego książek i mówię, że już po żadną nie sięgnę. Innym razem opis i akcja promocyjna tak skuszą, że chcę to zrobić czym prędzej. Tak jest właśnie z Hashtagiem 😀
OdpowiedzUsuńDziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)