Kontakt alarmowy


Penny właśnie rozpoczyna studia pisarskie. To dla niej początek nowego rozdziału. Chce uwolnić się od matki, która przypomina nastolatkę bardziej niż jej córka i chłopaka, który był z nią, bo nie chcieli być sami. 

Za sprawą współlokatorki poznaje Sama, który pracuje w Domu Kawy, gdzie wszyscy zachwycają się jego wypiekami. Trudna rodzinna sytuacja zmusiła go do ucieczki z domu i zamieszkania w pracy. Samowi marzy się zostanie sławnym reżyserem filmowym, jednak spełnianie marzeń kosztuje.

Ta dwójka przez przypadek staje się dla siebie podporą i kontaktem alarmowym. Obiecali sobie, że jeśli coś się stanie, mogą do siebie zadzwonić. Jednak kiedy zaczęli wymianę smsów, tak naprawdę nie mogli przestać.

Chyba tak działają kontakty alarmowe. Wyjawiasz coś drugiej osobie, zanim zwariujesz i na dobre puszczą ci nerwy.

Nie widywali się w rzeczywistości, bo współlokatorka Penny wymusiła obietnicę nieumawiania się z Samem. Poza tym nie chcieli psuć ich wyjątkowej relacji, opierającej się głównie na wiadomościach tekstowych.Twarzą w twarz trudniej powiedzieć, co nas boli, co skrywamy na dnie swego serca. Szli na łatwiznę, ale podobało im się to. Mieli siebie i wiedzieli, że zawsze mogą polegać na swoim kontakcie alarmowym.

Trudno napisać książkę młodzieżową, która nie tylko wciągnie czytelnika, ale i zaprezentuje coś nowego, wykaże się oryginalnością. Rzadko zdarzają się udane debiuty. A jednak Mary Choi to się udało. Bardzo spodobał mi się pomysł na ten "kontakt alarmowy" i sama zaczęłam żałować, że nie mam takiej osoby, do której mogłabym bez problemu zadzwonić, nie tylko gdyby coś mi się stało, gdybym potrzebowała pomocy, ale i gdy miałabym gorszy dzień i chciałabym usłyszeć dobre słowo.

Relacja między Penny a Samem nie była jak w innych relacjach. Gdy poznali się, nie było serduszek w oczach i miłości od pierwszego wejrzenia. Czytelnik był świadkiem stopniowego, a nawet powolnego budowania zaufania między bohaterami, rozwijania ich przyjaźni. Widzimy, że za pomocą jedynie wymiany smsów można komuś poprawić dzień, zwierzyć się z tego, co gryzie nas od lat, a nawet zbudować trwałą, prawdziwą relację.

Dodatkowym plusem tej książki jest wprowadzenie naprzemiennej narracji, która znacznie ułatwia czytelnikowi zrozumienie przyjaźni Penny i Sama z dwóch perspektyw. Wgłębiamy się w ich psychikę, wiemy dokładnie, co czują i co było motywacją do takiego, albo innego zachowania.

Jednak przyznaję, że kilka momentów mnie rozczarowało. Zachowanie młodzieży w tej książce sprawiło, że poczułam się staro. Zresztą przeczytajcie sami i dajcie znać w komentarzach, co o tym myślicie. Czy tylko mnie takie zachowania irytują i sprawiają, że trudniej polubić bohaterkę? A może niepotrzebnie się czepiam, a młodość rządzi się swoimi prawami? (Oba fragmenty dotyczą podejścia Penny do jej byłego chłopaka.)
"Traktowała go raczej jak tymczasową zapchajdziurę, dzięki czemu nie była całkiem towarzysko wyizolowana (...)"
"Skoro miała z nim zerwać, to chciała się dobrze prezentować."

Podsumowując, "Kontakt alarmowy" jest młodzieżówką, którą mogę polecić z czystym sumieniem. Jasne, nie jest idealna, ale naprawdę szybko się ją czyta. To historia, dzięki której oderwiecie się na chwilę od szarej, jesiennej rzeczywistości, ale i zastanowicie się, czy macie kogoś takiego, kto mógłby odgrywać rolę tego "kontaktu alarmowego" i czy Wy bylibyście w stanie być kimś takim. 

"Kontakt alarmowy" zdobywa trzy kostki czekolady.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Zysk i Ska.

Może zainteresuje Cię również

4 komentarze

  1. Wygląda na ciekawą książkę, przyznaję, że nigdy o niej nie słyszałam :) Może uda mi się gdzieś ją dorwać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również po raz pierwszy czytam o tej książce. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się nawet ciekawie :) Zapiszę ten tytuł sobie na później :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)