"Wredny szef" na początku niczym nie zaskoczył. Ile to już było książek, które rozpoczęły się dokładnie w ten sam sposób? Młoda kobieta odkrywa zdradę swojego chłopaka i spędza wieczór w klubie, aby odreagować i zapomnieć. Przygoda na jedną noc, chociaż nie jest w jej stylu, pomaga jej ponownie poczuć się pożądaną. Nieznany mężczyzna okazał się idealnym partnerem w łóżku, ale nie oczekują od siebie niczego więcej. Rozchodzą się i zapominają.
Niestety jakiś czas później Karolina otrzymuje pracę marzeń. A jej szefem jest nie kto inny jak właśnie jej jednonocna przygoda.
Jak widzicie, nie jest to nic nowego czy odkrywczego. Ale autorka nadała temu własny charakter i sprawiła, że schematyczna historia przestała być banalna.
Po pierwsze postacie były bardzo dobrze nakreślone. Nie mamy tu do czynienia z głupiutką dziewczyną i zaborczym szefem. Ich charaktery są rozbudowane, co doceniam, bo coraz częściej w literaturze kobiecej pomija się opis psychiki postaci, aby pozostawić więcej miejsca na zachwyty nad wyglądem zewnętrznym.
Miłość wymaga pracy. Wymaga tego, żebyśmy sami od siebie wymagali. Byśmy na chwilę się zatrzymali i zrobili sobie rachunek sumienia. Szczerze porozmawiali.
Akcja książki rozpoczyna się w styczniu 2020 roku. Pojawia się tam wątek pandemii, do którego początkowo nie byłam przekonana. Nie dlatego, że Katarzyna Rzepecka źle go poprowadziła, ale dlatego, że ja jeszcze sceptycznie podchodzę do motywu pandemii w powieściach. Pojawia się on coraz częściej, ale moim zdaniem jest to dość ryzykowny ruch. Czytanie traktujemy jako ucieczkę od rzeczywistości, a koronawirus w książce przypomina nam o realiach trudnych czasów, w jakich żyjemy. Oczywiście będzie się pojawiać coraz więcej książek, filmów, a nawet piosenek odnoszących się do obecnej sytuacji, ale te pierwsze zawsze muszą liczyć się z tym, że nie każdemu odbiorcy się to spodoba.
W pierwszej chwili zniechęcił mnie wątek pandemii we "Wrednym szefie", ale ostatecznie autorka świetnie go wykorzystała i stał się kluczowy dla relacji głównych bohaterów. Nie miałam powodów do narzekania.
Naprawdę wierzysz w bajki o tym jedynym? To wymysł człowieka, który chyba chciał poczuć się lepiej po jakimś rozstaniu (...) Nie ma czegoś takiego jak jedyna miłość, no bo jak niby miałoby to być? Przecież wielu ludzi nie miałoby szansy znaleźć swojej pary. Łączy nas chemia. A gdy ona już jest, to mamy zaczątek. Potem wszystko zależy od nas samych. Jeżeli nie dbamy o uczucie, to wszystko spowszednieje (...) Dlatego tak ważne jest, aby pielęgnować relację. W każdym związku zdarzają się lepsze i gorsze dni. Przychodzą chwile zwątpienia. Ale tak jest nawet z rzeczami materialnymi, bo jeżeli coś niszczeje, w końcu się psuje.
"Wredny szef" to kolejna z książek, która zaciekawiła mnie nie tylko głównymi postaciami, ale również drugoplanowymi. Z przyjemnością przeczytałabym drugi tom o bracie Karoliny, ponieważ autorka wzbudziła zainteresowanie czytelnika tą postacią.
Podusmowując - nie spodziewałam się niczego wybitnego i początek sugerował, że będzie to kolejna schematyczna historia. Na szczęście z każdym rozdziałem autorka rozwijała skrzydła i dodawała powieści swój własny styl. Zaskoczeniem była nie tylko pandemia, ale i niespodzianka czekająca na czytelników pod koniec książki. Nie będę zdradzać, co to było, aby nie odebrać Wam radości z czytania.
"Wrednego szefa" nagradzam czterema kostkami czekolady i gorąco zachęcam Was do przeczytania tej powieści.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłemu.
Poniżej sprawdzisz, gdzie kupisz "Wrednego szefa" w najlepszej cenie.