Antka mieliście okazję poznać, czytając "Ocalało tylko serce". Pamiętacie Klarę? Antek jest jej bratem. Ciężko pracuje we własnej kawiarni i zachwyca klientów, tworząc latte art. Pewnego wieczoru barista zapomina włączyć alarm, a do jego lokalu ktoś się włamuje. Chłopakowi udaje się złapać włamywacza na gorącym uczynku. Złodziejem okazuje się drobna, młoda dziewczyna, a jej zdobyczą jest stos kanapek.
Kornelia opowiada Antkowi o tym, że od dwóch dni wraz z bratem nic nie jedli. Nie mają pieniędzy, matka się nimi nie interesuje, a na dodatek mieszkają w najbardziej parszywej dzielnicy miasta. Być może Antek jest idiotą. Być może nie powinien ufać złodziejce. Być może nie powinien wysłuchiwać jej wyjaśnień, a zamiast tego od razu zadzwonić po policję. Zrobił inaczej. Okazał serce. Pytanie, czy Kornelia doceni ten gest i nie złamie jego serca w pół.
Czułam do niego coś wielkiego. Czułam przy nim wszystko, co dobre. Czułam to całą sobą. Czułam myślą, uśmiechem, gestem, sercem. Czułam spojrzeniem, czułam dotykiem. Czułam go każdym tygodniem, dniem, godziną, minutą i sekundą.
Zacznę od głównego bohatera, bo nad Antkiem mogę zachwycać się godzinami. To chłopak pełen pasji, praca jest jego miłością. Choć nikt nie wierzył w jego sukces, on stanął na głowie, aby pomysł z kawiarnią wypalił. Udało mu się to tylko i wyłącznie dzięki jego ciężkiej pracy. Wielokrotnie udowodnił, że ma dobre serce. Być może nawet zbyt dobre. Nie waha się ani chwili, błyskawicznie podaje pomocną dłoń i nie oczekuje niczego w zamian. Widziałam w nim syndrom superbohatera - na każdym kroku musiał udowodnić, że jest dobrym człowiekiem.
Tak naprawdę miał jedną wadę, o ile w ogóle. Wciąż zastanawiam się, czy jest to wada, może lepiej nazwać ja rysą na jego idealnym wizerunku. Antek nie był w związku, więc często korzystał z przygód na jedną noc, co głównej bohaterce się nie podobało. :)
Czasami wręcz wydawał się postacią zbyt idealną. Brakowało jeszcze sceny, kiedy ratuje jakieś potrącone zwierzę. ;) Mimo to nie da się go nie lubić, a jestem pewna, że Antek daje nadzieję, że tacy dobrzy ludzie naprawdę istnieją. Oby nie była to złudna nadzieja.
Kornelia, jak już wspomniałam, nie ma łatwo w życiu. Ma prawie 18 lat, a przeszła więcej niż niejeden dorosły. Nie zna swojego ojca, matka natomiast żyje ze sponsoringu i nie zwraca żadnej uwagi na swoje dzieci. Uważa, że powinny rzucić szkołę i rozpocząć pracę, córce znalazła już sponsora. Kornelia nie chce takiego życia. Decyduje się na kradzież, bo wraz z bratem kolejny dzień nic nie jedli. Nie jest złym człowiekiem, to kiepski los zmusił ją do równie kiepskich wyborów.
Historia Antka i Kornelii jest pełna muzyki i przesiąknięta zapachem kawy. Piosenki są bardzo ważnym elementem wspólnej przygody tej dwójki bohaterów, dlatego polecam Wam wsłuchiwać się w teksty utworów, których słuchają.
Mogę Was zapewnić, że "Przy naszej piosence" wciąga błyskawicznie. Sięgnęłam po tę książkę, a chwilę później byłam już na setnej stronie, a w oczy zmieniły mi się w serduszka wpatrzone w Antka.
Powieść Bianek wywołała we mnie mnóstwo emocji. Od złości po wzruszenie aż do radości. Historia ta pokazuje, że zawsze jest jakieś rozwiązanie, a dobrych ludzi nie brakuje.
Z radością przyznaję najnowszej książce Klaudii Bianek cztery kostki czekolady.
Premiera "Przy naszej piosence" zaplanowana jest na 1 lipca.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu We Need Ya.
Poniżej sprawdzisz, gdzie kupisz "Przy naszej piosence" w najlepszej cenie.