Uwaga: recenzja zawiera spoilery (zdradzam fabułę książki), ponieważ szczegółowo omawiam to, co przeszkadzało mi w tej książce.
Ostatnio mam pecha do książek, które debiutowały na Wattpadzie i odniosły tam spory sukces. Moim zdaniem nie wszystko to, co jest popularne na Wattpadzie, powinno być wydawane, ponieważ Wattpad rządzi się swoimi prawami. I niekoniecznie to, co cieszyło się uznaniem użytkowników Wattpada, odniesie sukces na rynku wydawniczym.
Przejdźmy do szczegółów.
Tym razem główna bohaterka ma 22 lata, więc oczekiwałam od niej pewnej dojrzałości. Co więcej - mamy tu też ważną postać po trzydziestce. Niestety książka ta pokazuje, że wiek nie świadczy o dojrzałości.
Keith traci pracę w pubie, więc desperacko zaczyna szukać pracy. Ma wyjątkowe szczęście, ponieważ w pośredniaku błyskawicznie odnajduje ofertę opiekunki. Zgłasza się na rozmowę kwalifikacyjną, która jest przeprowadzona w luksusowej siedzibie firmy, a jej szef, Rick, jest bardzo przystojny.
Jak się domyślacie - dziewczyna bez żadnych kwalifikacji w tym zawodzie, bez udowodnionego doświadczenia, ma zająć się dzieckiem bogatego biznesmena, który wystawił ofertę pracy dla niani w zwyczajnym pośredniaku. Pewnie, czego ja się czepiam.
5-letnia Grace, nad którą opiekę ma sprawować Keith, miała być małym diabłem. Przynajmniej tak twierdził Rick, jej ojciec. Ostrzegał nianię przed charakterem jego córki. Grace okazała się względem Keith miła i chętna do zabawy. Jasne. Co za niespodzianka.
Fabuła sobie momentami zaprzeczała. Keith została zatrudniona, ponieważ ewidentnie był problem z opieką nad dzieckiem. Jakiś czas później okazywało się, że dziewczyna ma kolejny wolny dzień, bo Grace może zająć się gospodyni. Skoro tak, to po co było zatrudniać nianię?
Keith potrzebowała pracy, aby opłacić mamie leki na chore serce. Tak właściwie o tej chorobie nie ma wspomniane nic więcej. Pisarka pozostawiła nas tylko z informacjami o chorym sercu, a później mama Keith leci samolotem do przyjaciółki. Ale pracować nie może. Na leki pieniędzy nie ma, na lot są!
Choroba Grace również pojawia się dosłownie znikąd. A co najważniejsze - 5-letnia dziewczynka z poważną chorobą wygania swojego ojca ze szpitala i chce być sama. A ojciec wzorowo słucha polecenia córki i idzie na lody z opiekunką Grace. Jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić.
Już nie wspominam o scenach, kiedy bohaterowie się kłócą, pomiatają sobą, mówią sobie obrzydliwe rzeczy, a następnie się godzą i wszystko jest okej. Pozostawię to bez komentarza.
Myślałam, że może skok w czasie uratuje tę książkę, ale tak się nie wydarzyło. Ponownie zaskakują nas wydarzenia, które są oderwane od rzeczywistości. Keith dzięki przyjacielowi otrzymuje pracę marzeń, ale autorka nie przybliża nam jej specyfiki. Wiemy jedynie, że gdy wraca do domu, na odległość musi podpisywać jakieś umowy, ale dzięki temu stać ją na mieszkanie w penthousie. Powiedzcie mi, gdzie mam złożyć podpis, aby tak poprawić swoje warunki życiowe?
Po przeprowadzce obiecała małej Grace, że będzie się z nią widywać regularnie, a w ciągu dwóch lat odwiedziła ją 3 razy. Ale przecież dziewczynka tyle dla niej znaczyła!
Kolejna niedopracowana i pełna sprzeczności postać to matka Grace, która pojawia się znikąd, niszczy wszystkim życie, a następnie dostaje objawienia, że jest złym człowiekiem i się nawraca. Ach, żeby życie było takie proste!
Nigdy nie powiem, że książki, które debiutowały na Wattpadzie, są złe. To za duża generalizacja. Chciałabym jednak zauważyć, że często użytkownikami tej platformy są młode osoby, które kreują bohaterów starszych od siebie. Piszą o tym, czego jeszcze nie do końca rozumieją. W ten sposób powstają bardzo infantylne historie. Nie wiem, ile lat miała Anita Rafalska, kiedy pisała "I'm a babysitter", więc nie mam pewności, czy było tak w tym przypadku, ale niewątpliwie historia ta jest niedopracowana. Jej czytanie nie jest łatwe, chociażby ze względu na błędy stylistyczne.
Poniżej przykładowy fragment:
"Wyszykowałam się i postanowiłam urządzić Rickowi taką awanturę, że w końcu zrozumie, jak dziecinnie się zachował. Na moje szczęście Drake zatankuje moje auto już zaraz. Za pół godziny był pod moim domem. Powiedziałam, że wszystko wyjaśnię mu jutro, oddałam pieniądze za paliwo i podziękowałam za pomoc. Uratował mój plan."
Zdania są krótkie i nieskomplikowane. Kreacja bohaterów pozostawia wiele do życzenia, natomiast fabuła, jak już wspomniałam, jest bardzo chaotyczna i kiepsko zaplanowana. Męczyłam się, czytając tę książkę. Niestety. To nie moje klimaty, a szkoda, bo opis (jak zawsze) zapowiadał świetną historię. Czy osoby piszące opisy książek, mogą same zabrać się za pisanie powieści? Proszę!
Nie przedłużając - "I'm a babysitter" oceniam na jedną kostkę czekolady.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Niezwykłemu.
A gdybyście chcieli się jednak przekonać, czy Wasze zdanie jest inne niż moje, poniżej macie tabelkę z informacją, gdzie kupicie książkę w najlepszej cenie.