Miłość u Tiffany'ego
Cassie podczas swojej dziesiątej rocznicy ślubu odkrywa, że mąż ją zdradza. Co więcej - nie jest to jednorazowy wybryk, bo mąż ma już dziecko z kochanką. Sytuacji nie ułatwia fakt, że kochanką jest jedna z bliskich koleżanek Cassie.
Kobieta wyszła młodo za mąż i nie pamięta już jak żyć bez ukochanego. Na ratunek przybywają jej trzy wierne przyjaciółki. Choć na co dzień są rozsiane po całym świecie, wiedzą, że są teraz potrzebne Cassie. Szybko tworzą genialny plan, który ma pomóc kobiecie odnaleźć siebie. W ten sposób Cassie ma spędzić każdą porę roku z jedną z przyjaciółek - najpierw w Nowym Jorku u boku Kelly, w Paryżu z Anouk i na koniec w Londynie z Suzy.
Jedno jest pewne - Cassie nie będzie miała czasu na rozpaczanie po zdradzie. Przyjaciółki od razu wciągają ją w wielki świat i rozpoczynają metamorfozę - od włosów zaczynając, na duszy kończąc. Cassie, która ostatnie dziesięć lat spędziła, chodząc w kaloszach po szkockiej wsi, trafia do świata mody i rozpoczyna pracę przy pokazie mody.
Jak to na nią wpłynie? Jakie przygody ją czekają? I czy po drodze odnajdzie siebie? Tego wszystkiego dowiecie się jedynie sięgając po "Miłość u Tiffany'ego".
Przyznam szczerze, że na początku nie byłam przekonana do tej książki. Miałam wrażenie, że tak jak Cassie jestem zagubiona w Nowym Jorku, nie znam nazw sławnych projektantów i nie pasuje do takiego życia - to po prostu nie moje klimaty. Świetnie mogłam sobie wyobrazić, jak czuje się główna bohaterka. Na szczęście z każdym rozdziałem nie tylko Cassie powoli odnajdywała radość z nowego życia, ale i ja zaczęłam przekonywać się do tej historii.
Przygody Cassie, która często dość nieporadnie radziła sobie w nowej rzeczywistości, bawiły mnie i mimo że książka liczy sobie ponad 500 stron, musiałam jak najszybciej poznać zakończenie.
Tłem do przemiany Cassie były oczywiście światowe metropolie, a ja jako miłośniczka podróż, byłam zafascynowana opisami Nowego Jorku, Paryża i Londynu.
Chętnie przyznałabym cztery kostki czekolady, ale nie mogę - pierwsze rozdziały nie przekonały mnie, akcja rozkręciła się dopiero później. Wadą też był fakt, że od razu odgadłam, z kim będzie główna bohaterka. Mimo to dobrze wspominam tę książkę. "Miłość u Tiffany'ego" to urocza i zabawna historia o tym, jak to, co wydaje się dla nas dramatem, może zmienić nasze życie na lepsze. Po pewnym czasie nawet na bolesne wydarzenie możemy spojrzeć inaczej i zauważyć, że pozwoliło nam wyrwać się z odrętwienia i zawalczyć o siebie. A to cenna lekcja.
"Miłość u Tiffany'ego" zdobywa trzy kostki czekolady.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Wydawnictwu Bukowy Las.Poniżej sprawdzisz, gdzie kupić recenzowaną książkę w najlepszej cenie.
4 komentarze
Książka ma przepiękną okładkę :D
OdpowiedzUsuńFajnie jest gdy książka od razu wciąga i porywa :)
Na pewno ciekawy jest ten motyw ukazania przemiany na tle światowych metropolii. Nieźle pomyślane. Aczkolwiek jakoś nie mam w sobie przekonania do tej książki.
OdpowiedzUsuńSkoro mówisz, że akcja się rozkręca, to dam tej książce szansę - za mną jakaś 1/4, przy tej długości historii to jednak całkiem sporo, a zupełnie nie umiem się wciągnąć... mam nadzieję, że im dalej, tym lepiej :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że akcja późno się rozkręca mimo to może przeczytam. ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)