Bad Boys Bring Heaven
Młodzi, piękni, bogaci i... źli. Życie tych nastolatków wkraczających w dorosłe życie, zupełnie różni się od naszego. Tatuaże, alkohol, papierosy, imprezy do rana, bójki w ciemnych zaułkach miasta - łatwo przypiąć im łatkę zepsutych, rozpieszczonych młodych ludzi.
Grzeszyliśmy jak diabły. Kochaliśmy jak anioły.
Hope po raz kolejny zmienia miejsce zamieszkania i szkołę. Tym razem trafia do Los Angeles i już przekraczając próg budynku, wzbudza zainteresowanie. Na jej twarzy widnieje maska obojętności, a jej ciało jest pokryte tatuażami, szybko więc zostaje uznana za zimą sukę. I nie jest to dalekie od prawdy.
Asa to typowy bad boy. Hope zna aż za dobrze takich niegrzecznych chłopców i tym razem zamierza się trzymać z daleka od problemów. Zawsze mówiło się, że przeciwieństwa się przyciągają, ale ta dwójka jest wyjątkiem od reguły. Są tacy sami - aroganccy i nieokrzesani. Przemoc też nie jest im obca.
Od początku się nienawidzili, ale czy na pewno? Po prostu widzieli, że są do siebie zbyt podobni, a to oznaczało kłopoty. Rozpoczęli grę i każdego dnia posuwali się do coraz bardziej zuchwałych wyzwań. Szybko uzależnili się od uczucia oczekiwania na kolejny ruch przeciwnika i nie zaważyli, kiedy stali się sobie bliscy.
Nie potrafiłam tego opisać. To nie była do końca czysta nienawiść - istnieli ludzie, których widok przyprawiał mnie o silne emocje, ale on nie zaliczał się do tej grupy. Nie znosiłam jego charakteru, parszywej arogancji i prostactwa. Bawił się mną w równym stopniu, co ja nim. Testował moje granice, zmuszając do reakcji na jego postępowanie. Sprawiał, że czułam coś, ale nie potrafiłam ubrać tego w słowa.
"Bad Boys Bring Heaven" możecie kojarzyć z Wattpada, bo tam debiutowała ta opowieść. Wydawanie powieści z tego portalu nie jest już nowością, ale rzadko są one dopracowane (a przynajmniej ja mam pecha i często trafiam na te kiepskie książki). Powieść C.S. Riley wyróżnia się na tym tle, co zauważyłam już w pierwszych rozdziałach. To nie jest historia, która zdobyła mnóstwo czytelników w sieci, więc wydawca przeliczał już odsłony na złotówki, nie patrząc na treść. Nie. Tutaj autorka naprawdę ma potencjał. Najbardziej spodobał mi się jej styl. Świetnie posługuje się słowem, co poskutkowało tym, że zaznaczyłam wiele cytatów godnych zapamiętania. Kiedyś powiedziałam, że im więcej użytych znaczników, tym lepsza książka i tak faktycznie jest. A to oznacza, że "Bad Boys Bring Heaven" jest naprawdę dobra.
Trochę obawiałam się, że będzie schematycznie. Już w tytule mamy złych chłopców, a mam wrażenie, że każda kolejna książka o bad boyach jest podobna do poprzedniej. Co nowego można wprowadzić do historii o licealistach? Wydaje się, że powieść usadzona w takich realiach, ma już niewiele pola do popisu.
Nie powiem, że widziałam utartych schematów, bo tak nie było, ale C.S. Riley całkiem nieźle sobie z nimi poradziła. Owszem, mamy tu złych chłopców, ale nie jest to kolejna historia o tym, jak grzeczna dziewczyna zakochuje się w tym niegrzecznym koledze i przechodzi na "ciemną stronę mocy". Nie. Hope jest równie zepsuta jak Asa i nie przypomina niewinnej licealistki. Autorka chciała pokazać historię miłości dwóch złamanych osób, które przez długi czas wypierały się jakichkolwiek uczuć.
Choć dziewczyna przeprowadza się do Los Angeles, jest bogata i ma dom z basenem tylko dla siebie, to jej życie nie przypomina amerykańskiego snu. Jak każdy ma na swoim koncie jakąś przeszłość, a demony jej nie opuszczają nawet na chwilę. I co z tego, że ma pieniądze, skoro nie ma miłości? Co z tego, że ma piękny dom, skoro jest w nim sama? Co z tego, że wygląda idealnie, skoro jej dusza jest pełna blizn?
"Bad Boys Bring Heaven" liczy sobie ponad pięćset stron, ale nie odczuwa się tego, bo książka szybko wciąga. W każdym rozdziale dzieje się wiele, a czytelnik nie jest znudzony. Kilkukrotnie czekało mnie zaskoczenie.
Niestety nie zainteresował mnie wątek "mafijny" (lub coś na jego podobieństwo), który zresztą nie należy do moich ulubionych. Walki, groźby, szantaże, to nie jest moja bajka, ale muszę przyznać, że bez tego książka mogłaby być nieco nudna.
"Bad Boys Bring Heaven" zdobywa trzy kostki czekolady, a ja z przyjemnością przeczytam coś jeszcze od C.S. Riley.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję autorce. :)
Poniżej sprawdzisz, gdzie kupisz "Bad Boys Bring Heaven" w najlepszej cenie.
0 komentarze
Dziękuję za aktywność na blogu. Miłego dnia. :)